
Łatwy wpływ na człowieka
Człowiek pod wpływem środków masowego przekazu, interakcji międzyludzkich oraz indywidualnych oddziaływań zewnętrznych i wewnętrznych, nieustannie ulega transformacji. Przekształca swoje światopoglądy, modyfikuje swoje wpływy konsumenckie (np. rezygnując z marek, które wykorzystują skóry zwierząt zagrożonych wyginięciem, do produkcji galanterii skórzanej), a nawet własne ustosunkowanie się do wartości moralnych, ponad hierarchicznych, docierających do duchowej warstwy człowieka. XXI wiek daje nam niewyobrażalne możliwości kreacji i tworzenia siebie. Otacza nas niezliczona ilość narzędzi i pomocy, specjalistów, coachów, terapeutów, warsztatów, webinarów, konsultacji, na doradcach duchowych kończąc. Percepcja każdej jednej jednostki, odbiera świat pod kątem określonych wartości. Co prawda nasz system wartości może ulec lekkiemu uelastycznieniu, jednak bardzo silnie wiążący te sferę spoiwem, jest wychowanie czy wpływy wynikające z relacji międzyludzkich.
Zagracanie tożsamości
Mimo niezliczonych możliwości i wyborów, znaczna część społeczeństwa ma tendencja do zagubienia się. Często zatracamy swoją tożsamość, chociażby pod wpływem wyżej postawionego autorytetu, który (początkowo) wg. nas ma nam dać pigułkę na szczęście, która da nam nielimitowany dostęp do bogactwa, odwzajemnionej miłości i realizacji wszystkich zachcianek na pstryknięcie palca. Idąc ulicą możemy zauważyć pewne zlanie się struktur, wręcz na poziomie globalnym (wpływ m.in. globalizacji, makdonaldyzacji). Skupmy się przez moment na aspekcie mody. Mamy do czynienia ze znacznym poziomem współczynnika powtarzalności. Znane obuwie sportowe z charakterystyczną „fałką” do połowy kostki, jeansy z lekko poszarpanymi nogawkami, czarny t-shirt z okrągłym kołnierzykiem, słuchawki bezprzewodowe w uszach i telefon w ręce. Coraz rzadziej spotyka się „kolorowe ptaki”, zdobiące światowe ulice zwierzęcymi printami, cekinami czy szalonymi fryzurami lat osiemdziesiątych. Spory procent społeczeństwa pozostaje w tzw. „comfort zone”,z którego przebicie się może wielu kojarzyć się ze stratą. Stratą więzi z daną grupą społeczną/zawodową („Boże, jak ty wyglądasz! Do reszty oszalałeś?”), rodziną czy bliskim partnerem/partnerką („Nie poznaje Cię, zmieniłeś się na gorsze, przemyśl to”.). Obawa przed wyrażaniem siebie, przybrała postać praktycznie globalną. Podłapały to między innymi sieciówki, które szturmem zalały nas czarnymi torbami shopper, błękitnymi jeansami i beżowymi golfami.
Dziwny kult
Co prawda aktualnie moda próbuje się z tego gwałtownie wycofać, na rzecz „kultu różnorodności i transparentności”, ale ostatnie pare lat nam pokazało co działo się z modą. Podobnie dzieje się z meblami, sprzętem elektronicznym, przemysłem deweloperskim i nie tylko. Dla wielu statusem luksusu staje się wymarzony, mikro-apartament o metrażu piętnastu/dwudziestu metrów kwadratowych, wypełniony po brzegi meblami znanej szwedzkiej sieciówki, używany samochód i telefon znanej marki z nadgryzionym jabłkiem. Zanika indywidualizm, własny światopogląd i system wartości, dochodzi też do utraty własnej perspektywy duchowej. „Prace duchowe” aktualnie mają się bardzo dobrze. Świat szuka odpowiedzi na pytania, na które z założenia nie może znaleźć odpowiedzi. Uczucie „przejechania się” na zasadach duchowych, z którymi staraliśmy się żyć w zgodzie od maleńkości, motywuje nas do dalszych poszukiwań. Poszukując możemy natknąć się na naprawdę wiele różnych, niezwykle „obiecujących” ścieżek rozwoju.
Praca nad sobą
Kuszeni jesteśmy motywami samozbawienia, samospełnienia za dosłowne „pstryknięcie palca”, uzdrowienia, wglądów w odległą przyszłość czy nawet rzekome poprzednie wcielenia. Obdarowywani jesteśmy polukrowanymi dużą dozą abstrakcji hasłami, że pozytywnym myśleniem możemy wykreować wszystko czy jedynie medytując, znaleźć wymarzonego partnera czy partnerkę (po kręgu niepowodzeń miłosnych, brzmi to niesamowicie kusząco). Zapominamy jednak o jednym. Gdzie w tym wszystkim miejsce na realne działanie, pracę nad sobą; działanie na rzecz siebie, innych i środowiska naturalnego. Te właśnie oto wartości przypominają nam klasyczny minimalizm. Bo dzięki niemu; mimo, że początkowo zaczynamy od przeglądu fartuszków kuchennych i butów w szafkach, dochodzimy do wniosku, że wcale nie potrzeba nam wiele. Nie musimy się ciągle bawić w wyścig i próbować nieustannie wybijać się na trampolinie próżności. Herbata z przyjaciółką, spacer po parku czy wymarzony rower górski, dają nam więcej niż przelotne zakupy „życio-umilaczy na trudne chwile”. Nie chodzi o to, by nie mieć nic. Sęk w tym, by coś mieć i być tego świadomym. Wiedzieć jakie procesy zachodzą na świecie, między przedmiotami, między ludźmi. Wyjść ze struktury „czubek swojego nosa i nic więcej” i dostrzec, że nie wszyscy mają aktualnie takie same szanse życiowe jak my. Wyjść poza pogląd, że „wszystko się samo zrobi, to i środowisko samo się naprawi”. Minimalizm przyrównałbym do chusteczki, która zbiera nasze łzy przeszłości i pozwala, z większą uważnością zrobić nam krok naprzód.
Hardcore Minimalism
Pomówmy teraz o „hardcore minimalism”, który zaczyna się piętrzyć na platformach społecznościowych. Zaczyna to lekko przypominać wyścig antagonistyczny z cyklu „kto da mniej?”. Jedni usilnie, z potem na czole dociskają ostatnią kurtkę w kabinowej walizce; chwaląc się, że jej zawartość to wszystko co posiadają. Inni z radością nożyczkami obcinają na wizji swoje karty bankomatowe i z zachwytem pozują ze zwiniętym plikiem banknotów, przewiązanym gumką recepturką. Są i tacy, którzy rezygnują z łóżek na rzecz materaca triumfalnie leżącego na drewnianej podłodze. Rezygnuje się z perfum, szamponów do włosów w butelkach, książek, płyt, lśniących magazynów, biżuterii, nawet własnych pamiątek z pierwszego dnia szkoły czy przedszkola. Czy ascetyczny entuzjazm, ma szansę przetrwać i trwale zakorzenić się w mentalności całych społeczeństw? Czas pokaże. Środowisko naturalne, by nam za to na pewno podziękowało. Ale czy na pewno każdy z nas, odnalazłby przestrzeń „na swoje Ja”? Czy każdemu z nas dałby poczucie wolności? Tego nie wiem. Na pewno pozytywny jest fakt, że zaczynamy doceniać wartość. Wartość naszego życia, handlu czy rękodzieła. Zmieniają nam się, nawet trochę priorytety. Zaczynamy szerzej patrzeć się na świat i żyć bardziej mądrze. Ze świadomością dokonujmy wyborów w naszym życiu. Nie bójmy się naszej indywidualistycznej wizji siebie. Różnorodny świat jest piękniejszy.